Fabuła niby wydaje się ciekawa. Poza tym w pewnym sensie na faktach, bo szyfr Nawaho
istniał naprawdę, niby obsada jest ok, niby film wydaje się dopracowany, niby zakończenie
potrafi zaskoczyć, niby jest akcja. WSZYSTKO NIBY! Ten film jest NIBY DOBRY! Ten film
przekazuje propagandowe treści typowe dla inwigilizowanej Ameryki. Kolejny amerykański film
o bohaterskich Amerykanach w II Wojnie Światowej. Dodatkowo zdziwiło mnie gdy oglądałem
film, że indianie z plemienia Nawaho zostali przedstawieni tak jakby oni z chęcią i w stu
procentach z własnej woli wstąpili do armii USA. Nie wierzę poprostu, że plemię Nawaho
chciało walczyć dla USA ot tak. Film idealizuje USA, ich udział w wojnie, ich bohaterskość i ich
naród. Czyli mamy do czynienia z typowo amerykańskim podejściem do wojny. USA to
najlepszy przykład inwigilacji po przykrywką demokracji i wolnej Ameryki. Ten film pokazuje, że
w USA nie mają zamiaru tego zmienić. Nawet robiąc film, który mógłby być naprawdę dobrym
filmem przekazują nam treści o tej wyidealizowanej Ameryce, które są bzdurą. Kolejny dówód
na to, że Amerykanie nie znają umiaru w filmach. Choć film był... podsumowując film by
poprostu niezły.