Może i zniósłbym amerykański patos, naiwny scenariusz i beznadziejnego Cage'a, ale w tym filmie nawet sceny batalistyczne obrażają inteligencję oglądającego. Niby film zrobiony z rozmachem, przy szerszych ujęciach pole bitwy wygląda nawet fajnie, ale gdy akcja koncentruje się na jednostkach, przyjemne się kończy. I oto nieśmiertelny Cage kulom się nie kłania, gdy trup wokół niego ściele się gęsto, uzbrojony w pistolet maszynowy i nóż dziesiątkuje szeregi japończyków. Pociski nawet nie tyle go omijają, co nieśmiali Azjaci w ogóle wolą do niego nie mierzyć, by nie narazić się na gniew. Otoczenie też godne: amerykanie pięknie fikołkują na pozycje, japończycy tak ograniczeni, że sukcesy w 2wś odnosili chyba na kodach, pocisk z pancerzownicy wysadza pół hektara lasu, sceny wspierającymi natarcia wildcatami i pancernikami (te ostatnie to jakiś koszmar)... Długo by wymieniać, a jedno lepsze od drugiego.
Podsumowując - dla mnie coś okropnego.